Kolejnym tematem, który poruszaliśmy na warsztatach było wpisywanie dziecka w role i uwalnianie dzieci od grania ról.
Gapa, ciamajda, oferma, grubas, niejadek, beksa, niedbaluch, głuptas, pedant, łamaga, itd. Znacie te hasła? Ja nieraz słyszę niestety, jak padają one z ust rodziców w stosunku do dziecka i przykro mi, bo widzę, jak dziecko odbiera takie komunikaty, jaki to smutek generuje i jak niewiele wnosi. Nie służy to w żaden sposób budowaniu relacji. Ale na początek zdefiniujmy sobie pojęcie roli.
Rola może być pozytywna lub negatywna, niezależnie od tego jaka jest, w jakiś sposób wpisuje w schemat i ogranicza. Dla mnie szokujące było, że nawet z pozoru pozytywne etykietki , typu : zdolna, grzeczna, porządniś także działają niekorzystnie. Niejeden dorosły zmaga się nadal z obciążeniami tego typu haseł. Rodzice wpisali go w role np. geniusza, a on w konsekwencji boi się podjąć jakąkolwiek decyzję „bo co, jeśli będzie zła – wtedy zawiodę rodziców!”może myśleć sobie taki człowiek (albo jego wewnętrzne dziecko).
Może pojawić się także niechęć, do systematyczności. Bo skoro jest geniuszem, to wszystko powinno mu łatwo przychodzić? A tak nie jest.
Problem epitetów wydaje mi się oczywisty, ale nieraz słyszę, jak ktoś, niby dla żartu obraża drugiego : „ty grubasku” (niby pieszczotliwie, ale jednak szpila, nie?) „z Ciebie to taki gapcio”, „jakiś ty zapominalski!”. Nic dziwnego, że dzieci potem jakoś zaczynają wierzyć w to, co się do nich mówi i tak się zachowywać.
Znowu podkreślę, jak ważne jest zacząć od siebie. Żeby być dobrym dla siebie samego. Mówić do siebie wewnętrznym, wspierającym głosem (choć czasem wewnętrzny hejter chce krzyczeć głośniej). Wybaczać sobie potknięcia, dać sobie prawo do błędu. Niestety nie mamy łatwo, bo wyrastaliśmy w systemie, gdzie za błąd był czymś okropnym, za błąd w systemie szkolnym jest kara, czyli ocena niżej. To nas do błędów zniechęcało, a tymczasem błąd bywa cudowną lekcją, że coś może być lepiej.
Niestety system szkolny jest słaby. Tam też bywa tak, że nauczyciele wpisują dzieci w rozmaite role. Przypomina mi się parę przykładów z moich czasów szkolnych. Chodziłam do szkoły muzycznej, ogólnie było tam w miarę OK , ale za tamtych czasów normą było obrażanie uczniów hasłami typu:„ z Ciebie to taka ofiara losu” ,„ jesteś leniuch” , „ty jesteś tępa” itp itd. Na szczęście miałam też paru fajnych nauczycieli i utkwiło mi w pamięci to, że oni nie używali tego typu haseł, a cieszyli się i doceniali raczej wysiłki, niż rezultaty.
Wiem, że czasami drażnią nas jakieś cechy u ludzi, czy u dzieci. Tak, czasem ktoś może być irytujący, guzdra się, zbyt głośno mówi, robi dziwne miny itp. itd., ale to od nas ,dorosłych zależy jak na to zareagujemy. Pomaga w tym na pewno użycie opisu, zamiast oceny. Wtedy możemy dotrzeć do potrzeby, która stoi za danym zachowaniem lub emocją. Czyli np.:
Moja córka czasem bardzo głośno mówi – raz mnie to denerwuje, a innym razem nie ( w zależności czy mam zasoby energii i cierpliwości). Ona ma pięknie brzmiący, silny głos. Wspaniały do śpiewania i deklamowania. W innych okolicznosciach można naprawdę się nim zachwycić! Jeśli mnie to denerwuje – jaka moja potrzeba nie jest zaspokojona? Jak mogę dążyć, do jej zaspokojenia? Ano mogę poprosić dziecko, żeby np pokrzyczało sobie w pokoju obok. Albo mogę poszukać innego rozwiązania. Nie muszę, wręcz nie chcę oceniać, krytykować, grozić albo straszyć. Jako matka naprawdę nie chcę nadużywać mojego autorytetu.
Moim celem jako matki jest mieć dobrą relację z moimi dziećmi pełną miłości, szacunku i wzajemnego zaufania. Wiem, że prawdopodobnie każdy rodzic ma dobre intencje, ale liczy się to, co robimy i co mówimy. Usłyszałam dziś świetne zdanie : „Najlepszy wykład to przykład” ( Na dzisiejszych warsztatach o których jeszcze wam napiszę:-) Na koniec taki apel do was i do mnie także…. Bądźmy świadomi. Mówmy świadomie.Tak jakbyśmy chcieli, żeby mówiono do nas. Z empatią, zrozumieniem i szacunkiem. To naprawdę zależy od nas.
Zdjęcie designed by Freepik